Matt Davies jest anglikiem, który od 5 lat żyje w Tajlandii zajmując się marketingiem w wyszukiwarkach internetowych pracując jako freelancer. Znam go z czasów, gdy razem pracowaliśmy w Guardian Media Group w Manchesterze, gdzie zaczynał jako dziennikarz i redaktor by później zajmować się biznesowymi aspektami funkcjonowania grupy wydawniczej. Bardzo mnie ciekawiło jak wygląda jego życie, które zmieniło się o 180 stopni, jak wyglądają realia zdalnej pracy, jak zmienił się jego system wartości i podejście do życia oraz czego mu najbardziej brakuje z dotychczasowego stylu życia.
To historia o odejściu z korporacji by zmienić coś w życiu, przejść na swoje, przenieść się w nowe miejsce i zwiedzić kawałek świata. Pokazana jednak bardzo realistycznie z perspektywy kogoś, kto wciąż pracuje 12 godzin na dobę, ale w zupełnie innym otoczeniu i na innych warunkach.
Paweł Montwiłł: Matt, można przeczytać wiele historii internetowych nomadów, którzy żyją w Azji korzystając ze stosunkowo niskich kosztów utrzymania, dużo podróżują i pracują zdalnie dla klientów w Anglii czy Stanach Zjednoczonych. Czy faktycznie jest tak lekko i przyjemnie? Jakie są realia pracy i życia w Tajlandii?
Matt Davies: Rzeczywistość jest zupełnie inna. Sielanka jest wtedy, gdy posiadasz pasywny przychód (taki, który wymaga tylko kilku godzin pracy tygodniowo). Gdy jednak pracujesz jako freelancer dla agencji, wtedy praca jest wymagająca. Często pracuję po 12 godzin dziennie i podlegam oczekiwaniom klientów, którzy chcą rozliczać się miesięcznie z efektów pracy. Osiągniesz cel, to jesteś wolny, ale nikt tej pracy za Ciebie nie zrobi. A więc ciężka praca jest częścią wszystkiego.
Do zalet takiego stylu pracy zaliczam to, że nie muszę nastawiać budzika, mogę żyć gdzie chcę, szczególnie jeśli jest tam gorąco i pięknie, sam planuję sobie dzień pracy i otoczenie a przede wszystkim mogę odłożyć żyjąc w miejscu o relatywnie niższych kosztach utrzymania.
Wadą freelancingu jest fakt, że wciąż muszę pracować ciężko i nie mam takich możliwości interakcji z innymi, jak przy pracy na etacie w biurze.
PM: Przeprowadzka do Tajlandii i uczenie się nowej kultury musiało wpłynąć na zmianę Twojej mentalności. Czy postrzegasz teraz świat inaczej? Czy zmieniłeś swoje nawyki?
MD: To była ogromna zmiana. To zdecydowanie inna kultura i ciężko nie zauważyć, że ludzie tutaj posiadają mniej a mimo tego są od nas szczęśliwsi. To pokazuje naszą zachodnią mentalność i towarzyszący nam bezmyślny konsumpcjonizm. Stałem się mniejszym materialistą – rzeczy takie, jak fajny samochód, większy dom czy wszystkie inne bzdurne elementy statusów, które wykształciliśmy u siebie wyglądają patetycznie z perspektywy życia tutaj.
W Tajlandii możesz prowadzić wygodne życiem mając mniej, a najlepsze rzeczy takie, jak wypady na świetne plaże, jedzenie dobrych potraw czy jazda na rowerze są tutaj niebywale tanie.
No i pomaga to na nowo odnaleźć kim naprawdę jesteś, kiedy przestaniesz definiować się w odniesieniu do swojej pracy, samochodu, mieszkania itp. Wielu ludzi myśli „Idzie mi nieźle, bo jestem taki i mam to”. I faktycznie, ta potrzeba definiowania siebie w ten sposób popycha ich do odnoszenia sukcesów w swojej karierze. Ale jak to stracisz to kim lub czym jesteś? Rezygnacja z wyścigu szczurów pomaga znaleźć odpowiedzi na pytania dotyczące własnej tożsamości.
Żyjąc w tym miejscu, pragnienie by odnieść sukces i osiągać, wydają się mniej istotne. Nie są to oczywiście złe motywacje pod warunkiem, że wynikają one z twoich wewnętrznych pragnień zgodnych z posiadaną naturą.
Podsumowując, jestem szczęśliwy mając mniej i będąc wolnym od obsesji związanych ze statusem społecznym i materialnym, które były tak cholernie kiedyś dla mnie ważne.
PM: Przez ponad 10 lat pracowałeś w koncernie wydawniczym, na początku jako dziennikarz i redaktor by skończyć jako menadżer projektów biznesowych. Po tak długim czasie zdecydowałeś się zrobić zwrot i całkowicie zmienić swoje życie – przerzuciłeś się na freelancing i wyjechałeś z Wielkiej Brytanii by zamieszkać w Tajlandii. Dlaczego zdecydowałeś się obrać taki kierunek?
MD: Wszystko to było bardziej dziełem przypadku niż planowania. Zostałem menadżerem od rozwoju biznesu, co było stanowiskiem sprzedażowym, a więc musiałem zająć się czymś zupełnie innym, w porównaniu do tego, gdzie zaczynałem. Rzecz jednak w tym, że pracowałem w branży prasowej, którą dotykał poważny trend spadkowy. A to się wiązało z tym, że ostatnie kilka lat to były serie likwidacji stanowisk i zwolnień, których sam też musiałem dokonywać w swoich zespołach. Nie był to najlepszy czas by być w tym biznesie.
W pewnym momencie dostałem ofertę przejścia na inne stanowisko i jeden z menadżerów zasugerował, że to dobry moment by skorzystać z możliwości dobrowolnego odejścia z pracy, co też zrobiłem.
Zostanie freelancerem nie było moją świadomą decyzją. Dzięki odprawie postawiłem wziąć trochę czasu wolnego i pojeździć po świecie by kontynuować karierę po powrocie. Pod koniec moich wojaży zaoferowano mi pracę przy marketingu w wyszukiwarkach internetowych i przy okazji dostałem więcej pracy z innej agencji interaktywnej. I tak to przypadkiem wyszło. Nie planowałem tego.
PM: Czy zrobiłbyś to jeszcze raz mając dzisiejszą wiedzą i doświadczenie z nowego stylu życia?
MD: Zdecydowanie tak. Mamy tylko jedno życie i to bardzo krótkie, a więc okazje by zdobywać nowe doświadczenie powinny być witane z otwartymi ramionami. Spędziłem wiele lat wspinając się po drabinie w dużej korporacji i to był dobry moment na coś nowego.
Wolność to cenny towar, który mocno poświęcamy pracując na etacie. Doświadczam znacznie większej wolności zarządzając swoim czasem pracy.
Nie muszę być fizycznie w określonym miejscu pracy by się utrzymać, co należy do rzadkości. Oczywiście nie jest to pełna wolność, gdyż wciąż muszę pracować. Dodatkowo, dzięki tej zmianie mogłem opanować nowy dla mnie obszar marketingu, o którym nie miałem wcześniej zielonego pojęcia.
PM: Czy ciężko było się przerzucić z dziennikarstwa na marketing w wyszukiwarkach?
MD: Nie stanowiło to dla mnie problemu, gdyż zajmowałem się wieloma rzeczami w życiu. Jak ze wszystkim, niektóre aspekty dziennikarstwa wykorzystuję w swojej pracy, jak pisanie landing page’ów czy firmowych blogów, innych zaś, jak audyt techniczny, musiałem się nauczyć.
PM: Wracając do Twojej wypowiedzi o materializmie, czy nie jest tak, że stworzyliśmy sobie sztuczne mechanizmy, które miały nas prowadzić do szczęścia a w rzeczywistości kierują nas w przeciwną stronę? Zapominamy o prostych czynnościach, które sprawiają dużą radość, jak świetne jedzenie, jazda na rowerze czy spotkania ze znajomymi. Jakość życia nie zawsze idzie w parze z finansowym statusem.
MD: Większość z tego jak się zachowujemy i w co wierzymy jest wyuczone. A to, czego się uczymy jest pochodną kultury i społeczeństwa, które nas otacza. Istnieje oczywiście element wolnej woli, która podąża w stronę tego, co wydaje się właściwe. Prawda jest jednak taka, że nasze otoczenie mocno ogranicza nam wybory.
PM: Jak spędzasz swój wolny czas?
MD: Hehe, niektóre rzeczy mocno się nie zmieniają. Wciąż kończę moją pracę w piątek i idę do baru by się porządnie napić.
Ale poza tym, wracając do wcześniejszych kwestii unikania bycia zdefiniowanym przez karierę, wróciłem do rzeczy, które kochałem robić, gdy byłem młody. Jeżdżę codziennie na rowerze, co ostatni raz robiłem mając 16 lat a także zdałem sobie sprawę, że lubię się uczyć dla samego uczenia, bez żadnego celu. Korzystam więc z kursów on-line by się dokształcać. No i oczywiście podróżuję – żyjąc tutaj mam więcej możliwości odwiedzania okolicznych krajów utrzymując ciągłość pracy. Ostatnio spędziłem miesiąc podróżując z południa Wietnamu na północ pracując w pokojach hotelowych.
PM: Czego Ci brakuje z wcześniejszego życia?
MD: Brakuje mi moich znajomych i przyjaciół, wybranych potraw czy łatwości komunikowania się w ojczystym języku. To jednak nic w porównaniu z tym, za czym nie tęsknię jak np. angielska pogoda.
Jeśli chodzi o styl pracy, to praca zdalna bardzo izoluje, nie ma za bardzo możliwości odbijania pomysłów od innych ludzi, brakuje też tych drobnych codziennych przyjemności obcowania z innymi. Zdarza się, że pracuję cały tydzień gadając do samego siebie.
PM: Jaki jest przeciętny koszt życia w Tajlandii?
MD: Bardzo niski w porównaniu do Anglii czy innych części Europy. Wynajem domu z czterema sypialniami i dwoma łazienkami na prowincji to koszt poniżej 500 zł miesięcznie (poza obszarami obleganymi przez turystów). Możesz dobrze się najeść za 10 złotych i wiele innych rzeczy jak paliwo czy dostęp do internetu są naprawdę tanie.
Te koszty są proporcjonalne do lokalnych zarobków, więc jeśli jesteś w stanie generować przychód spoza tego kraju to masz oczywistą przewagę w jakości życia i na dużo więcej możesz sobie pozwolić.
Oczywiście, zdarzają się też paradoksy. Nowy samochód kosztuje tutaj więcej niż w Europie a używane samochody powoli tracą na wartości.
Patrząc na całkowite koszty życia to wydaję ok. 50% tego, co wydałbym w Anglii.
PM: Czy planujesz kiedyś powrót do Anglii albo przeprowadzkę do innego kraju?
MD: Możliwe. Minęło już 5 lat odkąd opuściłem Wielką Brytanię i wiem, że przyjdzie moment decyzji czy chcę wracać do tradycyjnego modelu kariery i pracy w biurze czy będę kontynuował życie w ten sposób. Pracowałem przez krótkie okresy czasu w różnych krajach tej części Azji i Tajlandia jest jak na razie moim ulubionym miejscem.
PM: Matt, bardzo dziękuję za rozmowę!