Menu
Ludzie

Paweł Jońca – artysta ilustrator o zasięgu globalnym

Paweł Jońca to jeden z najbardziej rozpoznawalnych ilustratorów w naszym kraju – jego prace ukazują się regularnie w największych polskich miesięcznikach oraz znajdują uznanie klientów na całym świecie. Jest przykładem tego, jak można wykorzystać dostępne narzędzia by efektywnie działać w skali globalnej. 

Paweł Montwiłł: Właśnie wysłałeś swoje 3 ilustracje do klientów na drugi koniec świata do Australii. Jakie to uczucie dla artysty?

Paweł Jońca: Jesteśmy świadkami wspaniałej rewolucji technologicznej. Internet oplata świat i nie ma większego znaczenia gdzie się jest, można pracować w Warszawie i mieć klientów w Australii, Brazylii albo Egipcie.

Z racji wykształcenia technicznego nigdy nie uważałem się za “prawdziwego artystę”. Nie wystawiam obrazów w galerii, nie urządzam wernisaży, nie lubię szampana. Robię ilustracje do wydawnictw, czasem okładki książek, efektem ubocznym mojej twórczości są druki rysunków, które sprzedaję na cały świat.  Są już chyba wszędzie oprócz Grenlandii. Bardzo lubię wysyłać swoje prace za granicę. Za każdym razem czuję ekscytację. Kopiuję adres klienta do Google Maps i sprawdzam skąd jest. Dzięki Street View mogę nawet zobaczyć dom. O, w tym domu, gdzieś pod drugiej stronie mapy, np. w Seattle, będzie wisiała moja ilustracja. I to jest piękne.

PM: Twoje ilustracje pojawiają się regularnie w polskich magazynach – Malemen, Zwierciadło czy Wprost. Jaki był Twój pierwszy projekt dla magazynu i jak udało Ci się zdobyć takie zlecenie?

PJ: Moje pasowanie na stuprocentowego ilustratora prasowego odbyło się w redakcji Media i Marketing Polska. Wpadłem tam na rozmowę z Juliuszem Donajskim  w sprawie projektu strony internetowej. Wtedy jeszcze imałem się różnych zajęć z okolic projektowania. Siedzimy sobie z i rozmawiamy, kiedy nagle pojawia się Kehrt Reyher (założyciel i do 2011 szef rady nadzorczej VFP Communications – „matki” Media i Marketing Polska). W całej swojej nieśmiałości zdobyłem się na odwagę i spytałem wprost czy nie szukają ilustratora. Potem pokazałem swoje portfolio, wtedy jeszcze bardzo skromne. Efektem tej krótkiej rozmowy było kilka lat stałej współpracy i kilkadziesiąt ilustracji. To zapączkowało w postaci kolejnych kontaktów w branży, był Przekrój, Wprost, Newsweek, Architektura, Malemen, Zwierciadło i inni.

Paweł Jońca - Ilustracja 1

PM: Czyli trzeba być we właściwym miejscu o właściwym czasie i budować relacje?

PJ: Życie jest ciągiem przypadków i z pewnością dużo zależy do szczęścia. Trzeba mieć świadomość, że czas się nie zatrzyma i łapać chwilę. Nie możemy być wszędzie o każdej porze, ale wystarczy odpowiednio docenić i wykorzystać to co nam się przydarza. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić.

PM: Sprzedaż własnych prac przez Internet to zapewne duże wyzwanie dla każdego twórcy. Jak wyglądała Twoja droga do sprzedaży otwartej na cały świat? Jakie masz kolejne wyzwania sprzedażowe przed sobą?

PJ: Od samego początku sprzedaż internetowa była jedyną opcją. Nie jest to jakieś wielkie wyzwanie w sensie logistycznym. Jest to bardziej przygoda emocjonalna, bo wszystko dzieje się wirtualnie i trzeba mieć wewnętrzną dyscyplinę, żeby to działało jak w zegarku.

Profil mojej handlowej działalności jest sprecyzowany i zamknięty. W sposób naturalny będzie w ofercie coraz więcej ilustracji do kupienia. Mam w planach stworzenie serii grafik z myślą o wnętrzach. Ilustracja prasowa działa najlepiej z tekstem i jako oprawiony druk nie zawsze stanowi efektowną dekorację.

W ostatni weekend miałem ciekawe doświadczenie z innej bajki. 18-19 maja odbyły się w Warszawie targi sztuki Art Yard Sale. Pierwszy raz miałem tak bezpośredni kontakt z odbiorcami tego co robię, czytelnikami magazynów, internautami, którzy widzieli wcześniej moje portfolio. To jest takie fajne kiedy ktoś podchodzi i mówi “o, kojarzę pańskie rysunki ze Zwierciadła, ale super!”. Przez te dwa dni rozmawiałem z wieloma osobami i to mnie bardzo pozytywnie nastroiło. Kilkanaście druków znalazło nowy dom.

PM: Dlaczego zdecydowałeś się przejść na Etsy?

PJ: Na początku droga była wyboista. W pierwszej wersji sklep był oparty o osCommerce – bezpłatny system sklepowy. Jak wiadomo, to co darmowe niekoniecznie jest najlepsze. Sklep napadli kosmici i doszło nawet do tego, że dostawca serwera zablokował mi konto, posądzając mnie o phishing. Musiałem szybko poszukać innego rozwiązania i wybrałem Shopify. To bardzo efektowny system, pozwalający na praktycznie nieograniczoną personalizację.

Jednak wciąż czegoś brakowało, Shopify było za bardzo zamknięte. Printfolio traktuję jako hobby, dlatego nigdy nie inwestowałem w reklamę. Szukałem niedrogiego  i sprawdzonego silnika.

W dobie mediów społecznościowych najlepsze byłoby połączenie sklepu ze społecznością. Etsy znałem już wcześniej, ale chyba musiałem dojrzeć do tej zmiany. Doszedłem w końcu do wniosku, że moje ilustracje i ich sprzedaż są ważniejsze niż adres internetowy i logo.

Etsy gromadzi ludzi z całego świata zarażonych potrzebą tworzenia. Funkcjonuję tu jako część ekosystemu. Ludzie znajdują moje rysunki przeglądając odpowiednie kategorie, wpisując słowa kluczowe do wyszukiwarki, lub widząc co spodobało się ich znajomym. To znacznie efektywniejsze rozwiązanie niż sklep gdzieś na skraju sieci. Podpatrując innych zweryfikowałem także swoje oczekiwania finansowe. Printfolio w Etsy działa od 6 lutego br. i póki co radzi sobie całkiem nieźle.

PM: Mówiłeś, że Twoje prace wysyłałeś wszędzie oprócz na Grenlandię. Jak zagraniczni klienci trafiali na Twoją stronę zanim przeszedłeś na Etsy?

PJ: Rozdział z Etsy dopiero się zaczyna i to, że mam klientów z różnych części świata jest zupełnie naturalne w czasach Internetu.

Moje portfolio jest w sieci od kilkunastu lat. Gdy tylko wystartowałem ze sprzedażą informowałem o tym na stronie. Sklep jest podlinkowany w wielu miejscach.

Paweł Jońca - Ilustracja 2

PM: Wiele osób pyta mnie jaką platformę wybrać na portfolio. Twoja strona paweljonca.com jest dedykowanym rozwiązaniem? Dlaczego nie zdecydowałeś się na profesjonalne rozwiązanie z mechanizmami sprzedażowymi jak chociażby prosite.com czy squarespace.com?

PJ: Strona paweljonca.com oparta jest o system WordPress i bezpłatną nakładkę Imbalance 2 produkcji WPshower (wpshower.com). To rozwiązanie idealnie nadaje się na takie portfolio jak moje. Czysto, prosto i czytelnie. W tej chwili nie potrzebuję niczego bardziej wyrafinowanego.

Nie chciałem łączyć portfolio ze sklepem. To pierwsze oglądają potencjalni klienci, redakcje wydawnictw i tygodników. Sklep przeznaczony jest dla reszty.

Nie twierdzę, że tak jest najlepiej i to się nigdy nie zmieni. Portfolio i Printfolio stale ewoluują i zawsze jest miejsce na zmiany.

PM: O jakiej porze dnia najlepiej wychodzi Ci tworzenie i w jakim miejscu? 

PJ: Najszybciej pracuję z samego rana. Wtedy mogę w 15 minut zrobić to, co poprzedniego wieczora zajęłoby mi 3 godziny. Wiem o tym, a mimo to większość pracy wykonuję wieczorami. Lubię samotność w pracy. Jest to w najbardziej dosłownym znaczeniu jednoosobowa działalność gospodarcza. Pół dnia w samotności, od kilkunastu lat.

Moim azylem jest pracownia w domu rodzinnym. Schodzę dwa piętra i jestem w pracy.

 Pracownia - Paweł Jońca

PM: Wiele osób ma to samo – najefektywniej pracują z rana, a mimo wszystko ślęczą wieczorami pracując mniej efektywnie. Dlaczego tak się dzieje u Ciebie?

PJ: To jest pytanie do psychologów. Myślę, że jest to taki zwyczaj: nocna dłubaninka. Posiedzę sobie przy muzyczce i dokończę robotę. Ludzie robią rozmaite rzeczy wbrew rozsądkowi.

PM: Domyślam się, że utrzymujesz się w pełni ze swojego talentu. Ile lat dochodziłeś do tego poziomu by nie dorabiać innymi zajęciami?

PJ: Z tym utrzymywaniem bywa różnie, czasem trzymam się tylko jedną ręką, ale na razie się nie puszczam.

Jestem z wykształcenia architektem. Dość szybko po studiach doszedłem do wniosku, że to nie to, czemu chciałbym poświęcić resztę życia. Mimo to uważam, że studia architektoniczne były jedną z najlepszych przygód jakie mogły mnie spotkać. Połączenie talentu plastycznego z wykształceniem technicznym architekta, które stawia na staranność warsztatu (wtedy jeszcze nie było komputerów w każdym domu), świadomość konsekwencji decyzji, przygotowanie na pytanie “z czego to wynika i po co jest?” bardzo mi służy. Moje rysunki powstają według tych zasad.

Z początku zajmowałem się różnymi pracami z pogranicza grafiki. Projektowałem strony internetowe, identyfikacje, banery reklamowe, reklamy prasowe, okładki książek, rysowałem też storyboardy. Wykonywałem zlecenia ilustracyjne dla agencji reklamowych, np. kiedyś naprzeciwko Rotundy w Warszawie wisiała reklama Peugeota z moim rysunkiem wysokości 25 metrów. To moje “największe” dzieło, ale były też “malutkie”. Niewiele osób wie, że noszą od lat mój rysunek w kieszeni. Moja grafika znajduję się do dziś na niejednej karcie SIM Plusa.

Moment, w którym mogłem powiedzieć “nie” zleceniom nie związanym z ilustracją nadszedł stosunkowo niedawno. Kluczową sprawą nie były zarobki, tylko bardziej twórcza dojrzałość, świadomości własnej wartości i odwaga, żeby w końcu być postrzeganym jako ilustrator, kropka.

To ciekawa zależność, bo wcześniej zdarzało się, że musiałem rezygnować ze zleceń na ilustracje, bo zajęty byłem np. projektowaniem logotypów. Mówiąc częściej “nie” mogłem w końcu wybierać to co sprawi mi największa przyjemność i co wykonam na “pełnej mocy”.

PM: Z jakich narzędzi korzystasz przy tworzeniu ilustracji?

PJ: Moim nieodłącznym towarzyszem jest tablet graficzny Wacom Intuos II.  Nie używam w ogóle myszy. Do tabletu podłączony jest 15-calowy MacBook Pro, a do niego 21-calowy monitor EIZO.

Oprogramowanie to pakiet Adobe Creative Suite 6 i Corel Painter, w którym robię wszystkie rysunki.

PM: Dzisiaj grafik musi też być marketerem i to również internetowym. Bardzo sprawnie idzie Ci promowanie się na Facebooku. Jak się w tym odnajdujesz?

PJ: Staram się nikomu nie narzucać. Mam na to uczulenie. Nie udaję nikogo, jestem prostym facetem, który umie rysować. Dzielę się tym co umiem i co znajdę ciekawego w sieci. Prowadzę z ludźmi dialog i traktuję ich poważnie. Próbuję częściej opisywać swoją pracę, bo wiem, że dla początkujących takie wskazówki są cenne, ale chyba nie jestem typem blogera i regularność nie jest moją mocną stroną.

PM: Masz długą listę nagród za swoje artystyczne osiągnięcia. Która jest dla Ciebie najcenniejsza?

PJ: Najcenniejsze są oczywiście nagrody za ilustracje. Najmilej wspominam nagrodę Klubu Twórców Reklamy w 2011 roku. Dostałem wtedy brąz w kategorii ilustracji prasowej (ilustracja po lewej). Gala odbywała się w teatrze, elegancko jak na Oskarach. Odebrałem na scenie nagrodę i już prawie wróciłem na swoje miejsce gdy Przemek Truściński ponownie wyczytał moje nazwisko. Zrobiłem zwrot na pięcie i poszedłem po złoto w kategorii portfolio (po prawej).

KTR - prace

PM: Wielu artystów może pozazdrościć Twojego dorobku. Jak wyglądała Twoja droga do stanu obecnego jeśli chodzi o przezwyciężanie słabości, wątpliwości i porażki?

PJ: Nie umiem się przepychać, a czasem trzeba się umieć przepchnąć w tłumie łokciem. Zwykle stoję z boku. Bywają chwile kiedy to czekanie zostaje nagrodzone i to jest fantastyczne. Te chwile wyglądają jak jakiś wielki palec z rysunków satyrycznych Larsona, który pokazuje na mnie i mówi “TY”.

Któregoś dnia zadzwonił telefon i odezwała się ówczesna redaktor artystyczna Przekroju z propozycją pierwszego zlecenia. Wow, Przekrój, kawał historii, marzyłem o tym! Nie mogłem się wtedy powstrzymać i powiedziałem jak w jakimś filmie: czekałem na ten telefon.

Portfolio http://paweljonca.com
Sklep na Etsyhttp://paweljonca.etsy.com

About Author

Moją pasją jest inspirowanie ludzi do wdrażania twórczych pomysłów w życie i rozwijania zmysłu przedsiębiorczości. Zajmuję się marketingiem i technologiami internetowymi. Doradzam firmom, prowadzę szkolenia, warsztaty i występuję na konferencjach. Przeczytaj O blogu lub skontaktuj się!