Pracuje w Brand24 i nazywa się Sadowski. Gdyby nie on, nigdy nie powstał by utwór “Internety Robię” oraz aplikacja do monitoringu marki w Sieci. I wcale nie ma na imię Michał, ale Mirek.
Zaprosiłem go do wywiadu jednak nie dlatego, że jest ojcem jednego z czołowych polskich start-upowców, ale dlatego, że ma genialną historię do opowiedzenia.
Mirek Sadowski zostawił własną firmę z branży odzieżowej by w wieku 52 lat podążyć za swoją pasją i zostać programistą. Jest dowodem na to, że zawodowy zwrot możliwy jest bez względu na wiek i działa też w drugą stronę czyli z własnego biznesu na etat. Bo czas na odkrywanie swoich talentów jest przez całe życie. A informatyką Mirek interesował się od dawna…
Paweł Montwiłł: Jak to się stało, że zostałeś “prywaciarzem”?
Mirek Sadowski: W roku 1984 skończyłem studia na Politechnice, kierunek mechaniczny. Widząc sytuację materialną kolegów po studiach pracujących w zakładach państwowych, jeszcze w trakcie studiów założyłem firmę produkującą odzież. Dlaczego odzież? To zupełny przypadek. Będąc na tzw. „saksach” we Francji, w czasie wakacji kupiłem mojej przyszłej żonie maszynę do szycia.
Maszyna była na tamte czasy cudem techniki więc sam zacząłem się nią bawić. Spodobało mi się to, nauczyłem się korzystać z „map” w Burdzie i się zaczęło.
Obszywałem żonę, dzieci i siebie. Potem zaczęliśmy współpracę z butikami, zatrudniłem ludzi i firma kwitła. Problemem było tylko zdobycie materiału, w tamtych czasach była niechęć firm państwowych do handlu z „prywaciarzami”.
Mimo to radziliśmy sobie, kupowaliśmy chusty harcerskie na kurtki, prześcieradła na koszule, farbowaliśmy w pralce i jakoś się kręciło.
PM: Trudne czasy poprzedniego ustroju Was zahartowały i wyszliście na swoje. Trend wschodzący nie trwał jednak wiecznie?
MS: Było bardzo dobrze do roku 1997 kiedy nastąpił kryzys w tej branży trwający do dzisiaj.
Niestety trzeba było ograniczyć, a potem zupełnie zlikwidować własną produkcję. Nie mogliśmy konkurować z Chinami. Aby nie zwalniać ludzi zaczęliśmy współpracę z dużymi firmami zachodnimi, szyjąc dla nich i w ten sposób działamy do dzisiaj.
Taka działalność spowodowała, że miałem trochę więcej wolnego czasu. Wróciłem więc do jednej ze swoich dawnych pasji – programowania. Na studiach miałem programowanie w bardzo podstawowym zakresie w Basicu i Fortranie na komputerze Odra 1300. Musiałem się wielu rzeczy nauczyć.
PM: Od czego zacząłeś?
MS: Od robienia stron internetowych. Poznałem więc HTMLa, PHP, JavaScript, Ajax i SQL i to wystarczyło by czuć się w miarę swobodnie w tej dziedzinie. Uczyłem się na własnej stronie – wyszalnia.pl, którą założyłem właściwie dla siebie, jako narzędzie dla gitarzysty amatora.
Nie korzystałem przy tym celowo z żadnych gotowców czy frameworków by nabrać praktyki w programowaniu.
W tej chwili wyszalnia służy nie tylko mi, ma już tysiące stałych użytkowników chociaż czasu dla niej mam coraz mniej.
PM: Czy wyszalnia.pl to tylko projekt hobbystyczny czy generuje Ci przychód?
MS: Przychód jest niewielki trochę wyższy niż koszty, i to mi wystracza. Strona starzeje się w oczach, kod jest delikatnie mówiąc mało optymalny. W tej chwili zrobiłbym ją zupełnie inaczej, inne są trendy, trochę się od tamtego czasu nauczyłem, poznałem nowe narzędzia. Na razie musi jednak poczekać na zmiany.
PM: Jak to się stało, że dołączyłeś do Brand24?
MS: Trzy lata temu Michał zaproponował mi współpracę. Początkowo miało to być pisanie parserów w PHP, ale na tym się nie skończyło, rozszerzano stopniowo moje obowiązki.
W tej chwili należy do mnie pozyskiwanie danych z sieci, składowanie ich oraz tworzenie i obsługa programów do ich pobierania z bazy. Muszę się stale douczać, bo firma wymaga stosowania najnowszych technologii. Nie ma mowy już o składowaniu takiej ilości danych w bazach SQL.
Zacząłem więc od bazy Mongo NoSQL , wystarczyło ta na bardzo krótko, przenieśliśmy się do tzw. Indeksu ElasticSearch, jest to zupełnie nowa technologia zapewniająca szybki do dostęp do olbrzymiej ilości danych, a przede wszystkim skalowalna, tzn. zwiększając ilość pracujących maszyn, proporcjonalnie zwiększamy możliwości przetwarzania danych.
Każdą z tych technologii posiada swój język, który poznawałem szukając artykułów w sieci, głównie na forach anglojęzycznych. Ponieważ w tej dziedzinie zmiany zachodzą bardzo szybko, ciągle muszę za nimi nadążać. Poznawałem i stosowałem, z różnym skutkiem inne jeszcze niezupełnie “dojrzałe” technologie – Nutch , Solr i HBase.
PM: Z jednej strony ciągłe gonienie za nowinkami jest dla Ciebie wyzwaniem, z drugiej, z racji swojego doświadczenia i wieku możesz wiele wnieść do zespołu. Jak to widzisz?
MS: Niestety doświadczenie życiowe, nawet zakładając, że takie posiadam nie wnosi wiele nowego w pracy zdalnej, szczególnie w tym zawodzie. Wiek, doświadczenie, stare przyzwyczajenia przy tak drastycznej zmianie zawodu przeszkadzają, bo utrudniają dostosowywanie się do nowoczesnego sposobu pracy.
PM: Czy patrząc z dziesiejszej perspektywy, jeszcze raz podjąłbyś taką decyzję czy pozostał w branży odzieżowej prowadząc swoją firmę?
MS: Decyzja zawsze jest zależna od idywidualnych oczekiwań, możliwości i innych warunków. W moim przypadku było to w miarę proste bo miałem hobby (programowanie) a więc nie musiałem się specjalnie douczać by spróbować. Potem niestety już bez tego douczania się nie da, moja wiedza “amatorsko-hobbystyczna” to o wiele za mało by pracować wśród zawodowców. Miałem poza tym szczęście że moi pracodawcy są wyrozumiali i wybaczają luki w mojej wiedzy. Ja ze swojej strony robię wszystko by za bardzo nie przeszkadzać zespołowi.
PM: Podjąłeś spore ryzko przesiadając się na zupełnie inną dziedzinę i do tego zostawiając swój biznes za sobą. Bazując na tych doświadczeniach, co mógłbyś poradzić osobom, która po wielu latach kariery podejmują podobne decyzje?
MS: Nie robiłbym tego za wszelką cenę, idealnie jest jeśli można spróbować nie paląc za sobą mostów. Stres spowodowany brakiem alternatywy, że musi się udać może być olbrzymią przeszkodą w adaptacji do nowych warunków., ale spróbować trzeba choćby dla tego by się upewnić, że to nie dla mnie.
PM: Dziękuję za wywiad!